Praktyki sprzedawców samochodów

Sprzedawca samochodówNie jedna osoba stanęła przed dylematem zakupu używanego samochodu. Śledząc ogłoszenia na polskich stronach internetowych można śmiało stwierdzić, że po naszych drogach jeżdżą same bezwypadkowe auta z niskimi przebiegami. Wykorzystywane tylko okazyjnie na dojazd do pracy, sklepu czy kościoła.

Zastanówmy się tylko, gdzie podziewają się te tysiące firmowych samochodów, które po trzech latach użytkowania mają nie raz przejechane grubo ponad 200 tysięcy kilometrów. Sami korzystamy z takiego auta i wiemy że przebiegi 50, 60 czy 70 tysięcy rocznie to nie jest nic nadzwyczajnego. Dlatego postaramy się poniżej przedstawić kilka sztuczek, które często wykorzystują nieuczciwi handlarze do tuszowania stanu pojazdu, aby go jak najszybciej i najkorzystniej sprzedać.

Pierwszym rozwiązaniem, o którym mało kto wie jest współpraca kilku handlarzy. Proceder polega na tym, że jeden z nich kupuje uszkodzone auto, które trzeba przyszykować do sprzedaży. Naprawa nie raz może trwać dwa lub trzy tygodnie. Następnie odsprzedaje on (tylko na papierze, bo zyskami podzielą się później) naprawiony pojazd swojemu koledze, który zajmie się jego sprzedażą. Kupujący jest wprowadzany w błąd, ponieważ nieuczciwy sprzedawca wmawia zainteresowanemu, że auto kupił okazyjnie wczoraj i jest ono w stanie takim jak on sam je nabył. Tłumaczenia takie często uwiarygadniają stan samochodu, w końcu ciężko naprawić powypadkowe auto w jeden lub dwa dni. Dlatego pamiętajmy aby oprócz kupowanego pojazdu dokładnie przeglądać też wszystkie dokumenty sprzedaży i porównać je z danymi dowodu rejestracyjnego.

Innym nagminnym procederem jest udawanie przez handlarzy laików. Często można od nich usłyszeć: "nie wiem", "nie znam się", "widocznie tak musi być" albo "widocznie ten typ tak ma". Nie dajmy się oszukać. Ktoś kto od kilku lat zajmuje się sprzedażą aut, musi mieć wiedzę na temat swojej dziedziny. Dlatego tego typu tłumaczenia muszą nam już dać do myślenia, że sprzedawca coś przed nami ukrywa.

Kolejną dość częstą praktyką, powiązaną z wcześniejszą jest tzw. "sprzedaż okazyjna". Handlarz nie posiada komisu lecz handluje w miejscu zamieszkania a samochody trzyma na podwórku lub przed posiadłością. Od takich ludzi najczęściej słyszymy, że on zajmuje się czymś innym, ale czasami jak jest u "szwagra" w Niemczech i trafi mu się wyjątkowa okazja to kupuje auta w świetnym stanie "od staruszków". Wtedy patrząc na jego pozostałe 15 samochodów przed domem, możemy dojść do wniosku, że w Niemczech zdarzają się same okazje. W takim wypadku może warto się tam wybrać samemu.

Cofanie licznika, no cóż to temat rzeka, ale myślę, że śmiało możemy stwierdzić, iż 90% komisowych aut ma drugie życie, albo przynajmniej przebieg skorygowany do wyglądu samochodu. Jeżeli ktoś śledzi zagraniczne serwisy z ogłoszeniami to wie, że 10 letni samochód z przebiegiem 100 tysięcy kilometrów to mit lub jak kto woli święty graal.

Kolejną sztuczką sprzedawców jest pozostawienie drobnych uszkodzeń na samochodzie czyli rys lub niewielkich wgnieceń, które mają na celu odwrócenie naszej uwagi i uwiarygodnienie stanu auta. W takich przypadkach najczęściej słyszymy: "nie naprawiałem tego żeby ktoś mi nie zarzucił że auto było malowane (wypadkowe)".

Nie jedna osoba słyszała, że podczas zakupu auta można natknąć się na samochody po powodzi. I pewnie większość nie zorientowała by się, że ma z takim pojazdem do czynienia. Handlarze potrafią zrobić naprawdę wiele aby doprowadzić auto do stanu sprzedaży. Wymiana wnętrza to jedno z nich. Wymaga to dużo pracy i większego nakładu finansowego, ale samochody po powodzi można kupić za niewielkie pieniądze więc handlarze mogą sobie na to pozwolić. Dlatego jeżeli stan foteli, wykładziny i plastików jest zbyt perfekcyjny jak na przebieg i rocznik pojazdu, zwróćmy uwagę na to czy we wnętrzu nie ma zbyt intensywnego zapachu. Ponieważ auta po zalaniu są przesiąknięte stęchlizną i pleśnią, którą bardzo ciężko się pozbyć, sprzedawcy nasączają wykładziny olejkami zapachowymi w celu zamaskowania niepożądanego zapachu.

Kontrolki na tablicy często przykuwają uwagę kupującego. Do niedawna można było się spotkać z praktyką odpinania lampek, aby się po prostu nie świeciły i nie pokazywały błędów. Wiemy, że podczas przekręcenia zapłonu wszystkie kontrolki się zapalają, aby przetestować ich działanie, wtedy najczęstszym tłumaczeniem było: "pewnie się żaróweczka przepaliła, to się zdarza". Obecnie klienci są bardziej wymagający, przez co handlarze muszą stosować inne sztuczki.

Częstą praktyką jest podpinanie jednej kontrolki do innej, aby ta działała podczas testu ale żeby nie pokazywała błędów. Bardziej wyrafinowaną metodą jest stosowanie modułów pod konkretne układy (np poduszek powietrznych), które imitują pracę tych systemów. Jest to bardzo niebezpieczne ponieważ podczas wypadku nie możemy liczyć na to, że dane urządzenie zadziała. Dlatego warto zwrócić uwagę w jakiej kolejności gasną kontrolki i czy się zapalają. A najlepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z profesjonalnej pomocy w celu przetestowania komputera w zakresie błędów.

Tanie auta powypadkowe to takie, które mają uszkodzoną sporą część nadwozia. I na takich autach jest największy zarobek. Dlatego najczęstszą praktyką jest wstawianie dużych fragmentów nadwozia innego auta tzw. dawcy. Niejednokrotnie są to ćwiartki, a nawet połówki aut. Spawy takich konstrukcji są ciężkie do namierzenia i najlepiej ich szukać na podwoziu auta. W takich przypadkach najlepiej sprawdzić pojazd pod względem symetryczności, które wykonują niektóre wyspecjalizowane warsztaty. Możemy również sami testować auto, czy nie ściąga w którąś stronę. Należy również poprosić kogoś aby jechał powoli samochodem i obserwować od tyłu czy auto jedzie prosto (symetrycznie). Każda odchyłka konstrukcji czyli tzw. zostawianie czterech śladów musi nam dać do myślenia.

Odmładzanie i dorabianie kluczyka to kolejny trik handlarzy. Wymiana obudowy to niewielki koszt rzędu kilkunastu złotych, a potrafi nie raz uwiarygodnić skorygowany przebieg. Często też kupujący zwracają uwagę na ilość kluczyków, dlatego sprzedawcy często dorabiają drugi kluczyk, ale bez immobilizera, tylko po to aby komplet się zgadzał.

Podczas zakupu młodego auta oprócz na nadwozie należy szczególną uwagę zwrócić na to co znajduje się pod maską. Handlarze kupują młode roczniki z uszkodzonymi silnikami, które zastępują tanimi zużytymi już jednostkami. Daje im to spory zysk ze sprzedaży. Nie dajmy się oszukać w kilku letnim pojeździe z przebiegiem 50 tysięcy kilometrów silnik wygląda jak nowy więc każde nadmiernie zużyte elementy powinny przykuć naszą uwagę.

"To wymaga tylko regulacji" często słyszymy takie wymówki. W takim przypadku możemy sprzedającego poprosić aby wyregulował to w swoim zaprzyjaźnionym warsztacie. Bo jeżeli dana usterka wymagała by tylko regulacji to komisant na pewno by ją usunął, aby uniknąć kłopotliwych pytań klienta. Skoro handlarz jest w stanie poświęcić wiele uwagi na zamaskowanie poważnych awarii to na 100% usunąłby błąd, który wymaga tylko drobnej korekty.

Do drobniejszych zabiegów, na które warto zwrócić uwagę podczas zakupu pojazdu to podrabianie książki serwisowej czy montaż używanych opon z rocznika samochodu, po to by wmówić kupującemu, że przebieg jest jak najbardziej autentyczny i że są to opony jeżdżone od nowości. Sprzedający chcąc nas zachęcić do zainteresowania ich ogłoszeniem, wynajmują profesjonalnych fotografów, aby zdjęcia przyciągały naszą uwagę. Są one niejednokrotnie poddawane obróbce komputerowej, żeby uatrakcyjnić wystawiany pojazd. W ogłoszeniach często pomijane są istotne fakty jak np: duży przebieg czy ilość właścicieli, aby nie zniechęcać kupujących.

Dlatego warto przemyśleć, że jeżeli ktoś już w ogłoszeniu zamieszcza fałszywe informacje lub celowo je ukrywa, czy dalszy etap transakcji będzie uczciwy? Z powyższych informacji wynika jasno, że świat samochodów używanych jest dość skomplikowanym środowiskiem, w którym większość będzie miała problem się odnaleźć bez profesjonalnej pomocy. Mnogość trików oraz nieograniczone metody zwabiania klientów dają handlarzom spore pole sprzedażowe.

Dlatego należy pamiętać podczas zakupu naszych ulubionych czterech kółek o zachowaniu zimnej krwi i zdrowego rozsądku. A jeśli zdajemy sobie sprawę, że sami nie damy rady to skorzystajmy z pomocy specjalistów, których coraz więcej pojawia się na naszym rynku.

Komentarze